Posts

christmas

Loving Christmas

Image
      No cóż, co roku nasz salon na gwiazdkę wygląda bardzo podobnie. A to dlatego, że mam te same ozdoby od lat. Oczywiście zdarza mi się coś drobnego kupić (szczególnie ozdoby choinkowe), ale reszta pozostaje niezmienna. Myślę, że to zdrowe podejście, korzystam z tego co mam plus wykorzystuję gałązki pozostałe po oprawieniu choinki. Pewnie powinnam co roku kupować nowe świece, stroiki, itp., ale zdrowy rozsądek mi nie pozwala. Jestem praktyczna do bólu, ale wolę o sobie myśleć, że raczej jestem przyjazna środowisku ;) A jak u Was? Well, our living room seems to be looking the same every year. I guess it's because I have been keeping the old decorations for years. Of course I do buy bits an bobs every now and then (especially Christmas tree ornaments) but the rest stays unchanged. I think it's just reasonable, I use what I already own plus I use the leftover branches from the Christmas tree. I probably should buy new candles and decorations each year, but my common sense...

New Wall Art

Image
  Dziś chciałam się z Wami podzielić moją nową współpracą z Gallerix , szwedzką marką produkującą piękne plakaty. Plakaty , które wybrałam są po prostu zachwycające. Poniżej zamieszczę wszystkie potrzebne szczegóły, byście także i Wy mogli stworzyć swoją własną domową galerię. Today I wanted to share with you my new collaboration with Gallerix , a Swedish poster brand. The posters I've chosen are simply gorg and I'm going to give you all the details so that you can create your own home gallery.   Powyższy plakat to reprodukcja wycinanki Henri Matisse'a o wymiarach 30x40cm w kolorze miętowo-szarej zieleni. Uważam, że świetnie pasuje do mojego kącika bibliotecznego.   This poster is a reproduction of Matisse's cutout whose dimensions are 30x40cm and with a mint-gray motiv. I think it's perfect for my reading nook. Duet grafik, które wybrałam do jadalni to Flow shapes No1 i Flow shapes No2. Wybrałam te o wymiarach 50x70cm. Pamiętajcie by nie bać się dużych formatów...

Sparkle and shine

Image
  Te święta znów pod wieloma względami są inne. Nadal nie spędzamy ich w pełnym gronie, nadal żyjemy w dobie pandemii, niepewni co się wydarzy. Jesteśmy wszyscy zmęczeni i martwimy się tym, co przed nami. Ale pod wieloma względami te święta są piękne... Jeśli chodzi o mnie, czuję ulgę. Powoli wracam do sił i odzyskuję równowagę. Nie spodziewałam się, że ta choroba w takim stopniu na mnie wpłynie. Oprócz bardzo złego samopoczucia (kaszlu, kataru, bólu i ogólnego osłabienia), czułam i nadal czuję skutki neurologiczne (nie pamiętam słów, nie potrafię się czasami wysłowić) i psychiczne (kompletny brak motywacji i ochoty na cokolwiek, bo nic nie ma sensu). Myślę, że ma na to również wpływ izolacja, ograniczony kontakt z innymi ludźmi.... No ale, po 3 tygodniach choroby, kiedy czułam się bardzo źle i tak samo też wyglądałam, powoli mam znów ochotę być sobą. Muszę powiedzieć, że wymaga to ode mnie ogromnego wysiłku i samomotywacji, ale robię wszystko by znów być w formie. Jeśli chodzi...

Christmas countdown

Image
 No i stało się. Udało mi się unikać tego dziadostwa przez ponad 1,5 roku. No ale w końcu mnie dopadło. I nic w tym dziwnego - od kilku miesięcy łapię wszystkie możliwe świństwa, to dlaczego miałabym nie złapać Covid-19? Podejrzewałam, że to może być to od pewnego czasu, ale gdy człowiek dostaje potwierdzenie na piśmie, wiadomość zwala z nóg i ma się wtedy ochotę wyć do księżyca. Samopoczucie fatalne (brak siły na cokolwiek), morale też na niskim poziomie. Ech... Miewacie czasem takie uczucie, gdy jesteście w ferworze pracy, zalatania i marzy Wam się dzień lub dwa w łóżku, nawet za cenę choroby? Jesteście w stanie przystać na chorobę, bo wydaje Wam się, że będzie super, a Wy w tym czasie, leżąc w cieplutkim i mięciutkim łóżku nadrobicie zaległości i po prostu odpoczniecie? No więc rozczaruję Was! To jest kompletnie poroniony pomysł! Nigdy nie marzcie o chorobie, nawet najdrobniejszej! Mam dość leżenia w łóżku. Mam dość złego samopoczucia! Chcę być zdrowa i aktywna!   Jeśl...

New is coming

Image
  W końcu po ponad dwóch miesiącach milczenia poczułam, że mam ochotę coś napisać. Z początkiem września dopadł mnie kryzys twórczy, choć nie, wróć, to nie kryzys twórczy, a raczej ogromne przeciążenie. Zacznijmy jednak od początku. 1 września rozpoczęłam bólem brzucha, który trzymał 3 dni. Nie byłam pewna z jakiego powodu. Teraz już wiem, wtedy snułam domniemania. Na ten ból brzucha złożyło się wiele czynników - przede wszystkim problemy zdrowotne, z którymi nadal walczę, jednak lwią część stanowił stres.  Wracałam do pracy po dwóch miesiącach i jak nigdy wcześniej, czułam ogromny niepokój przed wyzwaniami nadchodzącego roku. Do tego dochodziła presja płynąca z mediów społecznościowych. Czułam, że ciągle muszę coś publikować, że muszę zrobić zdjęcie, a życie było bardzo zwyczajne, codzienność mało instagramowa, mój wygląd i samopoczucie też niesprzyjające. Nie chciałam wstawiać zdjęć przekłamanych, na których udaję, że jest wspaniale. Nadal cieszyłam się małymi rzeczami, jak ...

A Very Personal Post

Image
  Jak bardzo nie byłam świadoma tego, co zrobiła ze mną pandemia i kolejne lockdowny, zdałam sobie sprawę dopiero niedawno, tuż przed 38. urodzinami.  Cały ten rok był trudny, dziwny, pod wieloma względami. I tak dzień po dniu, powolutku i niepostrzeżenie, w mojej głowie zachodziły zmiany. Wszystko to działo się pod przykrywką codziennych zmagań. Tuż przed wakacjami wiedziałam jedno - bardzo potrzebuję odpoczynku. Niestety nie bardzo wiedziałam, jak to przeprowadzić w praktyce.  Moja codzienność była na pierwszy rzut oka sielankowa (zdaję sobie sprawę z hejtu, który może na mnie spłynąć za te słowa... ;). Miałam przed sobą dwa miesiące wakacji. Nie musiałam rano wstawać do pracy. Pozostawało się zająć domem i dziećmi i tyle. Czego chcieć więcej...? I owszem byłam przeszczęśliwa z takiego stanu rzeczy, ale nadal nie wiedziałam jak odpocząć. Nie fizyczne, a psychicznie. Cały czas czułam, że przez ten rok nagromadził się we mnie jakiś dziwny ciężar, którego nie mogłam się po...

One very important post

Image
  Usłyszałam niedawno, że mój profil na instagramie wpędza niektóre dziewczyny we frustrację. Ta wiadomość trochę zbiła mnie z nóg, bo nigdy tego nie chciałam.... Nie wiem do końca, co mam o tym wszystkim myśleć.  Założyłam konto na instagramie by pokazywać ładne rzeczy, kropka. Mój dom, moje ubrania, piękne chwile i miłe momenty, które chciałabym zapamiętać, oraz by motywować/inspirować swoich obserwatorów... Nigdy jednak nie myślałam, że pokazywanie w większości "ładnych" momentów może przynieść odwrotny skutek. Po drugie, nie jestem też pewna czy chciałabym Wam opowiadać o momentach paraliżującego mnie strachu, gdy oddycham płytko i kurczę się w sobie. Nie wiem, czy chcę byście widzieli jak sfrustrowana potrafię być natłokiem obowiązków zawodowo-domowych, gdy wściekam się o wieczny bałagan w domu, gdy czuję się przytłoczona odpowiedzialnością i koniecznością podejmowania ważnych decyzji rodzinnych... Codziennie gotuję, sprzątam, myję brudne gary, mam odrapane paznokcie, tł...