Święta, święta i po świętach (jak to mówią ;) W drugi dzień świąt zawsze jest mi troszkę przykro, że cały ten młyn, na który tak długo czekałam i tak długo się przygotowywałam minął bezpowrotnie. W dobrym humorze trzyma mnie wtedy fakt, że jeszcze cały tydzień laby, a w oddali tli się Sylwester (którego ostatnio nie lubię, bo robię się zbyt sentymentalna i z lekka smęcę). Jednak to nadal jakaś świąteczna okazja, hehe. Korzystając z tego, że Marek miał dziś dzień wolny, stwierdziliśmy, że zrobimy sobie rodzinną wycieczkę na wyprzedaże (nie wiem, czy wyjazd na zakupy można nazwać rodzinną wycieczką, ale uznajmy, że tak ;) Na miejscu okazało się, że wszyscy mieli taki pomysł (dosłownie!!!) Były tłumy. Wzięliśmy głęboki wdech i zaczęliśmy polowanie. No i tak, w wielu sklepach przywitało nas niemałe rozczarowanie. Polskie sklepy mają to do siebie, że niby wyprzedaż, a jednak ceny w niewielkim stopniu różnią się od wcześniejszych. Obniżka ceny wyjściowej o 10zł to kiepska okazja. Niekt...