One of those weekends
Wygląda na to, że nadeszła wiosna, a wraz z nią wstąpił we mnie nowy duch. Od bardzo dawna (nawet już nie pamiętam od kiedy!) jestem zawalona robotą, obowiązkami rodzinnymi i domowymi, no i całą masą problemów, które nie pozwalają mi odetchnąć pełną piersią. No coż, to chyba nazywa się dorosłość. Nie chcę tu wam za bardzo narzekać, ale zima (nie tylko zimowa pogoda) dała mi mocno w kość. Miałam wrażenie, że naszym kłopotom nie ma końca. Z jednej porażki w drugą. Do tego jeszcze okazało się, że musimy skupić się trochę bardziej na zdrowiu dzieci... Bez komentarza. Miałam wrażenie, że żyję w złym śnie. Starałam się robić dobrą minę do złej gry... Ta maska pomogła mi przetrwać. Teraz pomimo, że większość spraw się wyjaśniła, nabrałam nieufności wobec życia. no cóż, nawet trudno mi to określić. Boję się wyluzować na 100%. Zawsze gdzieś z tyłu głowy mam myśl, że coś może się znów zawalić... Jednak wczoraj mi się to udało i dzięki temu sobota była cudowna. Pół dnia spędziliśm...