Oto ja. 35-latka (tak, jeszcze sama siebie oszukuję ;), która ostatnio doszła do wniosku, że chyba tak naprawdę sama siebie nie zna. Od kilku dobrych lat skupiałam się wszystkim wokół, jednak na samej sobie, no cóż, na samym końcu. W całym tym natłoku obowiązków, zajęć, pracy, dzieci i domu, udało mi się (o zgrozo) zagubić gdzieś własną tożsamość. Zwyczajnie na pewien czas straciłam łączność z samą sobą, cały czas będąc w swoim ciele. Teraz mam tyle lat ile mam (!) i próbuję na nowo odzyskać tę łączność, przypomnieć sobie co lubię, co mnie wkurza. Staram się uzmysłowić sobie jak wiele w swoim życiu już osiągnęłam i ile jeszcze zamierzam osiągnąć. No i przede wszystkim próbuję zepchnąć gdzieś w otchłań zapomnienia wszystko to, co mi się nie wyszło oraz to co nieomal mnie zniszczyło. Pragnę zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. Chcę patrzeć na świat przez pryzmat moich od dziecka "optymistycznych okularów", chcę być świadoma samej siebie. Chcę także być świadoma tego gdzie n...