Hanging on for dear life
Ok, nic nie jest tak jak powinno. I nic nie jest takie, na jakie wygląda. Tytuł mojego posta mówi sam za siebie. Kurczowo trzymam się życia. Popadam w doły i pazurami wdrapuję się znów w górę, by nabrać powietrza w płuca, dla siebie, dla mojej rodziny...
Każdy z nas żyje ostatnio w ogromnym stresie. Nikt nie wie, co będzie dalej. Nikt nie wie, czy może cokolwiek planować. Nastąpił czas kompletnego zawieszenia. Ludzie boją się o zdrowie, pracę, życie swoje i swoich bliskich.
U mnie nie jest inaczej. Ludzie często sądzą po pozorach. Zakładają, że jeśli ktoś się uśmiecha i jakoś funkcjonuje wśród ludzi, ma się świetnie. Za taką fasadą może skrywać się kłębowisko złych emocji, myśli i lęku.
Ok, nothing's right. And nothing is as it might seem. The title of the post says it all. I'm hanging on for dear life. I will feel low and then climb out of it to take a deep breath for myself, for my family...
Each of us has been living under a lot of stress lately. Nobody knows what happens next. Nobody knows whether to make plans for the future. It's the time of total supension. People worry about their health, work, their own and their relatives' lives.
I'm no different. People often judge the book by its cover. They assume that if you smile and somehow are able to function among the society, you're completely fine. But behind this facade you might find a swirl of bad emotions, thoughts and fear.
Niestety nasze życie tak ma teraz wyglądać. Ma nam towarzyszyć niepewność... W ostatnim czasie zaszło we mnie wiele zmian. Wyzbyłam się złudzeń, nauczyłam się doceniać małe rzeczy, nie wybiegać bardzo w przyszłość.
Te zdjęcia to dowód na to, że kurczowo trzymam się życia. Nie możemy podróżować, spotykać się z rodziną, przyjaciółmi. Staram się więc w tej całej beznadziei tworzyć miłe momenty, które zapamiętamy.
Unfortunately our lives are supposed to look like this. We're supposed to be accompanied by uncertainty... I've changed...a lot. I've shattered my illusions, I learned to appreciate small things, not to be too forward-looking.
The photos here are a proof I've been hanging on for my dear life. We're not allowed to travel, socialize with family and friends. So in this whole miserable situation I try to collect good memories...
Myślami ciągle jestem przy moich bliskich, którzy w USA walczą o życie i zdrowie swojego dziecka. Dlatego też nasze życie tutaj toczy się na pół gwizdka, trochę na siłę, w dużej mierze dla naszych dzieci.
Czasami budzę się i zastanawiam się, kim jestem i co stało się z tą dziewczyną, którą byłam jeszcze rok temu...
Trzymajcie się ciepło i starajcie się tworzyć sobie w tych dziwnych czasach swoje małe niebo, w którym będziecie czuć się bezpiecznie, zwyczajnie dobrze. Małe kroczki, małe sukcesy, małe przyjemności. Przesyłam pozytywne myśli wszystkim moim Czytelnikom.
I keep thinking about my family who in the States struggle to save the life and health of their child. Thus, our life here somehow runs at half throttle, a bit at a push, largely for our kids.
I sometimes wake up and try to figure out what's happened to the girl I used to be no more than just a year ago...
Keep warm and try making your own bit of heaven, where you'll feel safe or simply good in these odd times. Small steps, small successes, small pleasures. Sending positive vibes to all my dear Readers.
Comments
Post a Comment