What's better?
Pamiętacie moje wyzwanie z początku roku? Przez trzy miesiące, począwszy od stycznia, miałam powstrzymać się od kupowania nowych ubrań. Początkowo, nie miałam z tym problemu. Nie doskwierało mi to przez w sumie dwa miesiące. Siedziałam w domu pracując zdalnie, a więc potrzeby ubraniowe miałam znikome. W tym czasie okazało się, że moja garderoba pęka w szwach, ale brakuje w niej praktycznych ubrań, które mogłabym nosić w domu. To na pewno jeden z wniosków jaki wyciągnęłam z tego okresu - wiem już czego potrzebuję, a co jest kompletnie bezużyteczne. I tak minął styczeń, luty... W marcu, gdy wiosna nie nadchodziła, zaczęłam odczuwać lekką frustrację. Lockdown zaczynał się przedłużać, w życie wchodziły kolejne obostrzenia. Perspektywy na jakąkolwiek normalność stawały się coraz bardziej mgliste. Wyjazdów brak, kontakty towarzyskie znikome, pogoda iście syberyjska, ech... Zaczęła narastać we mnie tęsknota za sprawieniem sobie choć małej przyjemności. (Nie ma to jak przyjazd kuriera w kiepski dzień!) Starałam się odsuwać od siebie te myśli, a jednak powracały do mnie coraz częściej. W połowie marca pękłam... Mój mąż widząc moją skwaszoną minę wypchnął mnie z domu... nomen omen na zakupy. Kupiłam spodnie, koszulę i sweter. I poczułam się cudownie, jakby nagle powróciła normalność. Oczywiście czułam smak porażki... Ale potem przeczytałam w sieci relacje dziewczyn, które tak samo jak ja pękły i zrobiło mi się trochę lepiej. Wiem jak to wszystko brzmi - jak narkoman, który wraca do nałogu po odwyku. Myślę jednak, że mój nałóg jest niegroźny. Doszłam do wniosku, że nie potrzebuję kolejnych ograniczeń (kilka nich zostało mi już narzuconych). W tym okropnym czasie epidemii nie mam zamiaru nakładać sobie kolejnych ograniczeń. W zamian za to postanowiłam, że mogę sobie coś kupić, pod warunkiem, że będą to zakupy świadome. Co mam na myśli? Chociażby jakość kupowanych rzeczy (z czego są zrobione, w jaki sposób są wykonane). Zakupy ubraniowe nie zawsze muszą wiązać się ze szkodą dla środowiska. Można np. kupować z drugiej ręki, rzeczy używane, od firm wykorzystujących naturalne materiały lub te z recyklingu. Czasy, które nastały źle wpływają na psychikę każdego z nas. Odczuwamy frustrację z wielu powodów (nawet nie wiedziałabym od czego zacząć, gdybym miała podać choć kilka z nich). A więc pozwólmy sobie na odrobinę przyjemności od czasu do czasu...
Do you remember my challenge from the beginning of the year? For three months, starting in January, I had to refrain from buying new clothes. Initially, I had no problem with that. It didn't bother me for a total of two months. I was sitting at home working remotely, so my clothing needs were minimal. During this time, it turned out that my wardrobe was bursting at the seams, but it lacked practical clothes that I could wear at home. This is definitely one of the conclusions I have drawn from this period - I already know what I need and what is completely useless. And so there was January, February ... In March, when spring wasn't there yet, I started to feel a bit frustrated. Lockdown got prolonged, further restrictions entered into force. The prospects for any normality were getting even more improbable. No trips, minimal social contacts, truly Siberian weather, eh ... A longing for even a small pleasure began to grow in me. (There's nothing that can compare to a courier arriving on a bad day!) I tried to push these thoughts away, and yet they kept coming back to me more and more. In mid-March I broke down ... My husband, seeing my sour face, pushed me out of the house ... for shopping. I bought pants, a shirt and a sweater. And it felt wonderful, as if normality suddenly returned. Of course, it was a bitter sweet moment and I felt the taste of failure ... But then I read the reports of girls on the Internet, who broke just as much as I did and I felt a little better. I know what it all sounds like - like a drug addict who comes back into addiction after a rehab. However, I think my addiction is harmless. I came to the conclusion that I didn't need any more restrictions (several of them have already been imposed on me, go figure!). In this terrible time of the epidemic, I have no intention of imposing further limitations on myself. In return, I decided that I could buy something for myself, provided it was conscious shopping. What does it mean? Well, the quality of the things you buy to start with (what they are made of, how they are made). Shopping for clothes does not always have to be associated with harm to the environment. For example, you can buy second-hand goods and from companies that use natural or recycled materials. These days have had a bad effect on all of us. We feel frustrated for many reasons (I wouldn't even know where to start if I had to name a few of them). So let's indulge in a little pleasure every now and then ...
Comments
Post a Comment